Wakacyjny czarter z czasowym pieprzykiem…

Wakacyjny czarter z czasowym pieprzykiem…

Autor: Ada Kozłowska・Ostatnia aktualizacja: 28 maja 2019

Wakacje to z pewnością czas, na który wszyscy czekamy. Regeneracja baterii, odnowienie sił witalnych, reset umysłu, oderwanie od codzienności zawodowej, a czasami wręcz domowej. Ucieczka od stałego rozkładu dnia i powtarzalnych w nieskończoność czynności.

Kolorowe zdjęcia w internecie i drukowanych katalogach kuszą nasze zmęczone ciała, podbijają letnią fantazję i pomagają wydać zaoszczędzone pieniądze na zakup kolorowych marzeń.

Nie da się zaprzeczyć, że branża turystyczna nie miała ostatnio najlepszego czasu. Po fali ubiegłorocznych upadków spośród wielu organizatorów takich wyjazdów na rynku pozostali podobno tylko Ci solidni i sprawdzeni. Przynajmniej tak twierdzą szefowie przeróżnych organizacji branżowych, nadzorujących ich działalność.

Na rynku jest w związku z tym roku trochę drożej. Ok, co tam. Jest za to bezpieczniej. Damy radę. Higiena psychiczna jest wszak  najważniejsza. Jedziemy na wymarzony urlop z całą rodziną. Co prawda w tym roku mieliśmy pogodową Grecję w Sopocie, czy w Darłówku, ale nie ujmując nic rodzimym plażom, w ocenie tak wielu, daleko nam wciąż do gwarantowanego wypoczynku na Krecie, Riwierze Olimpijskiej, Wybrzeżu Makarskiej czy na Costa del Sol.

Kupując ofertę turystyczną mało kto pamięta, że w sumie to obrazek składający się z kilku precyzyjnie połączonych ze sobą puzzli, z których ten najważniejszy i zazwyczaj najdroższy to… przelot lotniczy. Biura podróży podpisują umowy z różnymi liniami lotniczymi i w ramach tzw. lotu czarterowego zobowiązują się zawieźć nas na wakacje i bezpiecznie przywieźć z powrotem na czas. A my, biorąc pod uwagę te agendy planujemy, układamy kalendarze, przekładamy spotkania, narady, wizyty u dentysty, dostawy paczek kurierskich, etc. Wszystko w miarę precyzyjnie, bo przecież podróż samolotem jest najszybsza i wydaje się najpewniejsza.

Owszem, zazwyczaj tak jest. Tylko co zrobić jeśli z winy przewoźnika zamiast 7 dni spędzamy w słonecznym  kurorcie 8 z tego jeden… na lotnisku?  Media nie ustają w podawaniu podobnych komunikatów. A to wylot z Gdańska na Teneryfę opóźniony o blisko 9 godzin (7 sierpnia), a to samolot z Heraklionu do Gdańska wystartował z  godzinnym opóźnieniem i nagle musiał zawracać po wykryciu większej usterki (17  sierpnia). Pobyt ponad 300 osób nagle i niespodziewanie przedłużył się o dobę. Kto z wczasowiczów miał to w planie? Pewnie nikt. Przewoźnik, ustami swojego rzecznika nawet w mediach przeprosi, tylko co z tego? Co z naszymi stratami?

Przeczytajcie chociażby ostatnią taką relację http://kontakt24.tvn24.pl/temat,samolot-musial-zawrocic-tuz-po-starcie-to-nie-bylo-miekkie-ladowanie,139509,html?categoryId=496

Dzień wcześniej podobne emocje były w Pyrzowicach http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Samolot-ma-ponad-20-godzin-opoznienia-Turysci-utkneli-na-lotnisku,wid,16820581,wiadomosc.html?ticaid=1134b3

Bez nadmiernego piętnowania linii lotniczych, bo przecież usterki mają prawo się zdarzyć, powiedzieć sobie trzeba wprost. Ktoś za to wszystko powinien zapłacić i na pewno nie powinniśmy to być my. My już przecież zapłaciliśmy za usługę, która jak się okazuje nie została należycie zrealizowana. Należy nam się rekompensata.

Za nasze nerwy i niepotrzebne emocje, czasami wymierne straty, bo nie zdarzyliśmy wrócić na założony przez organizatora czas. Dla innych za skrócone wakacje, bo jedno opóźnienie w siatce połączeń to szereg kolejnych opóźnień dla kolejnych pasażerów. Przy wyjeździe na 7 dni na Wyspy Kanaryjskie strata jednego dnia to przecież wielka strata. Ktoś za takie rzeczy powinien zapłacić!

Na szczęście jest prawo, które w takich sytuacjach pomaga wszystkim poszkodowanym. Każde opóźnienie lotu, powyżej 3 godzin, także lotu czarterowego (nie dajcie się zbić z tropu), powstałe z winy przewoźnika podlega zapisom dyrektywy unijnej WE 261/2004. A to oznacza jedno – każdy pasażer, którego spotkało takie zdarzenie ma prawo wystąpić do linii lotniczej z roszczeniem finansowym. Te, zdaniem urzędników z Brukseli, może wynosić od 250 do nawet 600 €. Co prawda nie zawsze pieniądze są najważniejsze, ale jeśli słusznie nam się należą to powinniśmy się o nie ubiegać. Szanujmy siebie i nasz czas. Nikt inny tego za nas nie zrobi.

Jest też drugie szczęście. Nawet jeśli nie wiecie jak się za to zabrać jest AirHelp, Wasze podróżnicze pogotowie prawne. Wystarczy, że tylko zgłosicie do nas każdą taką sytuację, w której Wasz przylot lub odlot został opóźniony powyżej 3 godzin. Skorzystajcie przy tym ze strony www.airhelp.pl lub z aplikacji mobilnej dostępnej w Google Play i w AppStore (warto ją ściągnąć przed wakacyjnym wyjazdem, bo nigdy nie wiadomo kiedy się przyda). Nasz zespół zweryfikuje każde zgłoszenie i jeśli dany lot miał opóźnienie  z winy przewoźnika pomożemy każdemu pasażerowi  odzyskać od linii lotniczych od 250 do 600 €. Jeśli więc nie do końca zachwycił Was błękit greckiego nieba i lazur francuskiej czy hiszpańskiej wody, sprawdźcie koniecznie jaki smak, kolor i barwę może mieć zadowolenie z uzyskanej rekompensaty.

85% pasażerów lotniczych nie zna swoich praw. Nie popełniaj tego błędu.

Zapisz się do naszego newslettera, aby otrzymywać najnowsze porady i wskazówki w swojej skrzynce odbiorczej.

Przekaż znajomym!

O AirHelp pisano w:

Money.pl logoTokFM logoOnet.pl logoWyborcza logo

AirHelp należy do Stowarzyszenia Rzeczników Praw Pasażera (APRA), którego zadaniem jest ochrona praw pasażerów linii lotniczych i upowszechnianie wiedzy na ich temat.

Copyright © 2024 AirHelp

Sprawdź odszkodowanie

Wszystkie linie